*gabriell- z nerwicą męczyłam się od dziecka (miały na to wpływ kłopoty w domu). Gdy byłam nastolatką przez kilka lat miałam tzw. nerwicę żołądka. W okresie dojrzewania żyłam w ciągłym napięciu psychicznym, lecz jestem osobą pogodną i mam optymistyczne podejście do życia, więc jakoś przetrwałam. Prawdziwe problemy zaczęły się gdy miałam 20 lat i trwały przez okres około trzech lat. Na początku nie wiedziałm co się dzieje, chodziłam do lekarzy, wylądowałam na pogotowiu. Czułam, że odsuwam się od rodziny i znajomych. Dla mnie najważniejszym momentem była chwila kiedy zdałam sobie sprawę z tego, że moje dolegliwości to nie żadna tajemnicza choroba i że nie dostanę nagle zawału. Dolegliwości spowodowane napadami lęku( duszności, nudności, drętwienie, szybkie bicie serca, poczucie, że zaraz się zwariuje) to objawy wywołane stresem i jeśli wykluczyliśmy inne choroby (np. tarczycy), to naprawdę nie ma się czego obawiać- to minie, jeśli sobie sami pomożemy. Pomogły mi też medytacja, wyciszenie, chęć pokonania tej dolegliwości. Po prostu, miałam egzamin- szłam na niego pomimo, że po dwóch minutach myślałam że zemdleje i przez to nawet nie zdałam kilku egzaminów, wychodziłam w środku wykładów. Ale najważniejsze, to się nie poddawać- nigdy. Były chwile totalnego załamania. Lęk trzeba poznać i zagłębić się w niego. Zaakceptować go i przyzwyczaić organizm do innych reakcji (np., gdy mamy ostry napad- nie uciekać, tylko przetrzymać). Mogłabym długo o tym pisać, ale to tak pokrótce:)