Od czasu do czasu, nieregularnie, raz na miesiac, na dwa lub codziennie miewam bole glowy od ktorych az rzygac sie chce. Doslownie. Z bolu leca mi lzy, co wcale nie pomaga, a do tego po kazdej jednej tabletce przeciwbolowej wymiotuje. Bez tabletki tylko mnie mdli. Przewaznie na poczatku tych bolow jest mi strasznie zimno, pozniej goraco. Lekarz twierdzi, ze to na tle nerwowym badz migrena. Ale ja mam niecale 18 lat, i od dobrych kilku migreny? Dziwne. Najpierw czuje sie jakby mi ktor obuchem przylozyl w glowe, pozniej cos strasznie mnie uciska po obu stronach glowy. Jakby ktos mi wlozyl mozg do za ciasnej czaszki.
Kiedys faktycznie-wszystko zaczynalo sie od nerwow. Najpierw zlosc, potem bol. Teraz to przychodzi samo z siebie i calkiem niespodziewanie.
Nauczylam sie juz, zeby nie plakac ze zlosci czy smutku,bo po takim plakaniu czesto zaczynaly sie bole. Teraz moj nastroj nie ma juz znaczenia.
Moze ktos z Was rowniez boryka sie z czyms takim? Nie wiem czy mam kolejny raz nawiedzac mojego lekarza, ktory jak dotad nic mi w tej sprawie nie pomogl, czy moze blagac go o skierowanie na badania? Tylko jakie?
Pomozcie prosze,bo z tymi bolami naprawde nie da sie zyc.
Aha - Myslalam,ze moze ma to tez cos wspolnego z ciesnieniem - codziennie rano pije kawo na pobudke. Czasem jak nie zdaze, lub po prostu nie mam ochoty, w ten dzien znowu napada mnie bol. Nie zawsze, ale zauwazylam, ze zdarzylo sie tak juz w kilka bezkofeinowych dni.