Witam wszystkich.
Mam 38 lat. Postanowiłem opisać swoją historię z nerwicą (przynajmniej tak mi się wydaje, biorąc pod uwagę to, co przeczytałem na tym forum). Chciałbym się Was poradzić i zapytać, czy w moim przypadku rzeczywiście jest to nerwica.
Wszystko zaczęło się 2 lata temu, w grudniu 2008. W nocy obudziło mnie dziwne kłucie w okolicy serca. Zaczęło mi brakować powietrza, serce mi kołatało. Trwało to może z godzinę. Nie wiedziałem, co mógłbym z leków wziąć, miałem tylko paracetamol, więc go zażyłem i popiłem dużą ilością wody. W końcu zasnąłem. Rano obudziłem się jak gdyby nigdy nic. Nic mnie nie bolało i czułem się ok.
Następny przypadek zdarzył się pół roku później, w wakacje. Również w nocy serce zaczęło mnie kłuć, i poczułem ogromny, przerażający strach. Nie było duszności, jak wcześniej. Robiło mi się to zimno, to gorąco. Trwało to około 2 godzin. Następnego ranka czułem podobne objawy, tylko słabsze. Za namową znajomej farmaceutki zacząłem brać magnez i doraźnie validol. Objawy utrzymywały się około 2 tygodnie, z czasem słabnąc. W skróce można to opisać, jako uczucie, że ma się ciężkie serce, że serce ma swoją wagę i czuje się go w piersiach. Z czasem kłucie malało i w końcu ustało. Zrobiłem EKG i echo serca, które nic nie wykryło, jedynie lekką niemiarowość, która według lekarza nie ma żadnego wpływu.
Przestałem pić kawę. Do tej pory piłem 1-2 kubki dość mocnej kawy dziennie. Do końca roku 2009 czułem się jako tako. W zasadzie było dobrze. Jeśli poczułem nawet delikatne klucie, lub inne objawy ze strony serca, od razu brałem dużą dawkę magnezu (asparaginian extra) oraz validol lub persen. W sylwestra 2009/20010 tuż przed północą źle się poczułem, ale nie było to tak mocno jak wcześniej. Po tabletkach w końcu było ok. Dodatkowo czasami czułem dziwne ściśnięcie w gardle, tak, jakbym miał w gardle twardą gulę.
Tak samo było od stycznia 2010 do października. Czasami coś czułem, brałem magnez, validol i przechodziło. Nie od razu, ale po jakimś czasie.
Na początku października znów zdarzyło się coś dziwnego. W sobotę poczułem tak jakby uderzenie krwi do głowy. Myslałem, że za chwilę stracę przytomność. Dodatkowo prawie natychmiast dostałem biegunki. Ten stan trwał jakieś 2-3 godziny, a w tym czasie parokrotnie miałem uczucie uderzenia krwi do głowy. Wpadłem na pomysł zmierzenia ciśnienia krwi. Miałem około 150/95, kiedy zazwyczaj 130/80. W ogóle jestem niskociśnieniowcem - ciągle jestem zmęczony, po kawie mogę iść spać, mam zimne nogi itp., a tu raptem takie ciśnienie. Pojechałem na pogotowie. Zrobili mi EKG i zalecili brać magnez i persen do wyczerpania opakowań. Kiedy przeszedłem się po dworze, zrobiło mi się z czasem lepiej. Po tym zdarzeniu nie doszedłem do siebie od razu. Nie miałem zupełnie apetytu, byłem śpiący. Dopiero po 2 dniach było ok. Po około 2 tygodniach zdarzyło się to znowu, jednak z lżejszymi objawami. Od tego czasu przestałem zupełnie pić kawę (wcześniej trochę jej piłem). Zacząłem pić herbatki owocowe. Byłem u lekarza rodzinnego, który nic nie wykrył. Zlecił badania, które były w porządku (krew, cukier, tarczyca). Jedynie mam lekko podwyższony cholesterol - 220 (górna granica to 200).
Z czasem dziwne objawy zmieniały się. W zasadzie serce przestało mi kołatać, chociaż cały czas odczuwam, że je mam. Kilka razy miałem jakby zawroty głowy. Zaczynało się to od tego, że nagle wszystko dookoła, całe otoczenie zaczynało mnie i denerwować i zupełnie nie obchodzić. Musiałem natychmiast trochę poleżeć. Nie wiem , czy czasem nie wtrąciła się do tego jakaś depresja, bo ostatnio większością rzeczy straciłem zainteresowanie. Nie cieszę się z drobnych codziennych rzeczy, tak, jak kiedyś.
Znów byłem u lekarza rodzinnego, tym razem ze skokami ciśnienia, które pojawiały mi się w momentach, jak to opisywałem "uderzenia krwi do głowy". Lekarz przepisal mi lek Tricate na ciśnienie, który biorę i chyba pomaga. Ciśnienie sobie mierzę dość regularnie.
W Sylwestra 2010/2011 znów zdarzyła się podobna sytuacja, jak rok temu. Uderzenie krwi i złe samopoczucie. Dodatkowo zaczęło mnie jakby boleć udo. Chociaż powinienem napisać swędzieć. Takie dziwne ni to swędzenie, ni to ból miałem w kilku miejscach ciała (udo, wewnętrzna część łokcia).
Obecnie biorę jeszcze Tricate i magnez. Doraźnie również krople Rescue Bacha. Objawy znów się zmieniły i aktualnie miewam czasami coś w rodzaju oszołomienia, jakbym był pijany, a cały świat wydaje się grą komputerową. Zachowuję przy tym pełną jasność umysłu. Jednak trudno mi wykonywać podstawowe czynności.
Serce nie kołacze już mi, nie miewam takich biegunek jak wcześniej. Nie picie kawy poskutkowało rzadszymi bólami głowy. Wcześniej na ból głowy łykałem sporo ibupromu lub paracetamolu.
Moje spostrzeżenia.
Najczęściej te objawy (ataki ?) zdarzały się podczas Świąt, w sobotę lub niedzielę, lub na urlopie. Czyli wtedy, kiedy teoretycznie powinienem być wypoczęty i zrelaksowany. To dla mnie jakiś paradoks. Zaczęły coraz bardziej denerwować mnie filmy typu "strzelanki" i inne, w których giną ludzie. Od razu źle się po nich czuję. Objawy są samonapędzające, czyli jeśli o nich myślę, trwają dłużej i mocniej. Jeśli uda mi się od nich odwrócić uwagę, zająć się czymś, objawy się zmniejszają. Generalnie wysiłek nie wpływa na te objawy (miałem testy wysiłkowe). Jednak czasami po wysiłku zdarza mi się źle poczuć, ale trudno mi to zdefiniować. Tak samo trudno mi powiedzieć, jak dokładnie czuję te dziwne objawy. Jak pisałem są to teraz najczęściej oszołomienie, odrealnienie, jakby po alkoholu. Te objawy zazwyczaj występują wieczorem (kiedy czlowiek powinien odpoczywać). Rano i w czasie pracy występują rzadko.
Trochę łączę to wszystko z urodzeniem mojego drugiego dziecka, synka. To było właśnie około miesiąc przed pierwszym incydentem w 2008r. Od tego czasu siłą rzeczy nastąpiła zmiana w całym domu.
Aktualnie bardzo się denerwuję, kiedy dzieci są głośne, krzyczą lub piszczą. Takie odgłosy jakby wbijają mi się w czaszkę i gorzej się wtedy czuję.
Bardzo proszę o komentarze, czy mam nerwicę, depresję, nerwicę serca, czy coś jeszcze innego ?
Znacznie lepiej się czuję, jak poczytam to forum. Wiara, że nie jestem sam z takim problemem, powoduje, że chce się walczyć z chorobą. Za wszystkie wpisy na forum DZIĘKUJĘ.
Artur