Witam,
piszę tutaj, ponieważ mój mąż ma ostatnio dosyć często problemy ze snem i wydaje mi się, że to nerwica.
Ogólnie mąż jest zdrowym młodym człowiekiem, ma 26 lat, jedyną dolegliwością na jaką cierpi to astma wrodzona.
Od około roku ma problemy z zasypianiem. Kiedy już zaczyna zasypiać, nagle zrywa się bardzo gwałtownie z prawie krzykiem. Ma wraże nie duszenia się i jak to nazwał umierania.
Sądzę, że to nerwica, bo moja mama cierpi na to od lat i objawy ma takie same. Problem w tym, że nie za bardzo potrafimy u niego zredukować stres. Nie potrafię znaleźć jego źródła, bo w naszym życiu stresu ogólnie jest bardzo mało - nie mamy żadnych problemów finansowych, pracę ma bardzo spokojną, z reszta pracuje w zasadzie tylko około 8 miesięcy w roku, resztę czasu spędza w domu porządnie się wysypiając.
Ja mam lekką nerwicę od kiedy tylko pamiętam - jak byłam młodsza, mama dawała mi na noc łyknąć syrop Neospasminę lub Passispasminę. Do dziś gdy mam problemy ze snem i duszności to wspomagam się łykiem tego syropu, jednak bardzo rzadko - może raz na miesiąc lub dwa. Staram się, aby syrop był zawsze w domu, wtedy podaję mężowi i jest mu trochę lepiej. On oczywiście nie chce iść do żadnego lekarza, nie wspominając już o psychoterapeucie.
Czy dobrze go *diagnozuję*, czy może jednak ma to związek z jego astmą? Martwi mnie też palenie papierosów oraz marihuany, może w tym tkwi problem? A może to jakaś paranoja spowodowania używkami?