Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Dunczyk

Members
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Osiągnięcia Dunczyk

0

Reputacja

  1. Dunczyk

    Dodatkowe skurcze

    Dzień dobry bardzo. Wszystkim. Ale najwpierw prywata. Pozdrowionka dla ~ewka73. Jak zdrowie? Mam nadzieję że dobrze! Zbieram się w sobie od dłuższego czasu aby coś dłuższego napisać ale schodzi jakoś tak. A teraz ~maja. Żyjesz? Głupotki dostajesz? Koniec prywaty. Jak chcecie poznać moją (jakże obrzydliwie typową historię to proponuję pogrzebać w przeszłości tego forum). Przez jakiś czas byłem do bólu typowym przedstawicielem tego forum, ze wszystkimi (no prawie) przypadłościami, z których najbardziej przypadły mi do gustu napady dodatkowych skurczybyków (zwłaszcza tych nocnych) po których lądowałem na pogotowiu pod kroplówką po której magicznie wszystko nagle przechodziło. Na jakiś czas. Dłuższy lub krótszy ale raczej krótszy. A WSZYSTKIE badania mówiły że jestem zdrów jak przysłowiowa rybka.Więc co jest grane? Po primo, po pierwsze. Wg. mojej skromnej opinii to głowa. Koncentrujemy się na sobie, słuchamy, bije, nie bije, czy aby równo? Nię? O Boże, umieram! Lekarza! A przynajmniej kroplóweczkę z potasu (scypie w żyłe fest, ale pomaga). Po primo, po drugie. Stresik, stresisko, stres, wyścig szczurów, problemy dnia codziennego, które bagatelizujemy ale w podświadomości atakują nas. Po primo, po trzecie. Dieta. Nie będę się specjalnie pochylał nad tym tematem. Święty nie jestem, zdarza mi się grzeszyć w temacie tym. Ale kto jest bez grzechu, ten niechaj pierwszy walnie we mnie kamolem. Nie, widzę. Senkju weru mocz, indid. Ale staram się nie żreć pustych kalorii made in czipsy, orzeszki czy inne donaldy mac czy pizza huć albo kentucky kurczaki.Po primo, po czwarte. Ruszamy się? A, po pilota od TV! To jak pompka ma pracować wydajnie i równo skoro ją rozleniwiacie? Każdy motywacji potrzebuje. Ten mięsień też. Jasne, wysiłek tylko pogarsza Wasz stan. Bo się wsłuchujecie, i na pierwsze oznaki dodatkowych skurczybyków wpadacie w panikę, która przekłada się na wzmożenie dodatkowych i tak się nakręcacie aż do (w skrajnych przypadkach które były i moimi) do wizyty na pogotowiu z weflonem w żyle i pod kroplóweczką z potasu. The End. Fin. Finito. Koniec Filma. Dobra, idziemy dale. Zakładamy że jesteście (w kolejności): słabi psychicznie (głowa, przejmujecie się gdy nie ma relatywnych podstaw), podatni na stres (ale kto nie jest, piszący te słowa też), łakomi, obżartuchy, 3mającu dietę od: 1-go stycznia każdego Nowego Roku, każdego poniedziałku, każdego 1-go miesiąca (niepotrzebne skreślić), leniwi (brak ruchu, chyba że do lodówki albo po pilota, no w ekstremalnym przypadku, skoszenie trawnika, jak ktoś ma). Zawsze pozostaje jeszcze dobry znachor (podawałem namiary), odpowiednia kuracja pastylkowa (pisałem co). Ale tak naprawdę to jeszcze wyłączenie paniki w swoim umyśle i olewanie dodatkowych skurczybyków. Totalnie. Wiem że to się łatwo pisze ale tak jest. Poczytajcie Biedne Łosie Bagienne wszystkie posty od pierwszego wpisu na tym forum. Już wszystko było *że Ben Akiba* (skrót myślowy związany z O.Lipińską i jej Kabarecikiem). Zagłębiacie się w szczegóły, kto ile i jak, kto miał ablację a kto nie, a co powiedział ten albo tamten lekarz, a jakie było napięcie czegoś tam itd, itp. Jeżeli wasze wyniki (krew, Holter, Echo, próba wysiłkowa, EKG) są ok. to jesteście zdrowe jak te rybki ale macie problem w głowie. W pierwszym odruchu napisałem że to się nazywa hipochondria ale wymazałem, bo to jednak zbyt ogólnikowe i na pewno dla niektórych krzywdzące stwierdzenie. Poczytajcie historyczne wpisy a nie koncentrujcie się li tylko wyłącznie na ostatnich dwóch-trzech stronach. Masturbujecie się we własnym sosie tu i teraz a nie korzystacie z doświadczeń innych którzy zaczęli ten wątek, zdaje się że już w 2006 roku. Na zakończenie tego w zamyśle krótkiego wpisu, który jednak zamienił się w średniej długości, nikomu niepotrzebnego tasiemca, pozwolę sobie na małe resume. Byłem przez jakieś pół roku jednym z Was. Super wyniki, na papierze zdrowy jak rybka, ale zaliczyłem trzy razy weflonik i potasik w uspołecznionej słuzbie zdrowia. Never again. Odpowiednie leki (w tym uspokojające), dieta, ruch i co najważniejsze totalne OLANIE dodatkowych skurczybyków podstawą sukcesu. Nie twierdzę, że nie mam ich. Mam. Wiem kiedy SĄ ale nie wiem ile bo jak tylko się pojawią to je kompletnie olewam, ignoruję. I same ustępują. Nie nakręcam się. Chodzę na imprezy, walę wódeczność, uprawiam seks, jeżdże ostro na nartach i na bicyklu, stresuję się, kursuję między prowincją a Warszawką, przebiegi w granicach 5 tysięcy km miesięcznie, 3mam w miarę zdrową dietę, codziennie rano sprawdzam wagę, mierzę ciśnienie, dwa razy w roku robię podstawowe badania. Ale wszytko na miarę swych możliwości. Sex, Polish vodka & rock*n*roll! Powodzenia i zdrowotności. Duńczyk z Polski
×