witam,
mam na imie magda. zaczelo sie to 9 lat temu i wtedy wydawalo mi sie to straszne, potem mialam spokoj albo nie chcialam o tym myslec, poza tym urodzilam dzecko i ono bylo najwazniejsze. ale jakis rok temu zaczelo sie ponownie. staralm sie z tym walczyc ale to bylo silniejsze odemnie. w koncu poszlam i porobilam badania. najpierw bylo ekg, potem ekg wysilkowe i usg serca. pani, ktora mi robila badanie stwerdzila ze to tak zwana nerwica serca, do tego wypadanie plata zastawki i dodatkowe skurcze. taka postawila mi diagnoze. zalecenie, nie denerwowac sie, nie przemeczac, zadnych wmowek i takie tam. ale z tym czyms nie da sie zyc, jak tu sie nie martwic, jak tu chodzi o moje zycie. mam male dziecko i jak cos mi sie staie juz jej wiecej ie zobacze. dzisiaj bylam w pracy i poczulam sie zle, zaczelam robic sie nerwowa wiec wzielam tabletke-propanolol- i wtedy sie zaczelo, po jakis 2h zaczelo mnie dusic, nogo zaczely mi sie uginac, goraco, ja za telefon i do meza, przjedz po mnie bo sie zle czuje, chyba umre, jest ze mna od samego poczatku jak zaczely dziac sie ze mna te dziwne rzezy i wie ze to sa tylko wmowki, ze musze usisasc uspokoic sie i przejdzie, ja tez o tym wiem, ale w pierwszych 15 minutach jest panika, strach,walka o zycie, bo przeciez tu chodzi o serce, moge umrzec. ja sobie juz nie radze. moje dziecko obserwuje co sie ze mna dzieje, a nie chce by na to patrzala,bo sama czasami mowi ze ja serduszko boli gdy ma sprzatnac zabawki. prosze poradzcie, jak wy sobie z tym radzicie. bo ja naprwade jestem juz bez silna. najgorsze jest to ze boje sie na dwor wychodzic, bo njaczesniej tam mnie lapia skurcze, przestalam wychodzic na spacery, przytylam i ciezko mi, do pracy maz zaczal mnie wozic, bo narazie siedzial bez pracy ale od poniedzialku wraca do pracy i juz sama mysle tego ze bede musiala isc do przedszkola a potem do pracy mnie przeraza. dlaczego to chorobsko jest takie paskudne :( pozdrawiam magda