Masz rację, wiem, że wielu ludzi to dotyczy ale osobiście nikogo nie znam i nie miiałam z kim o tym porozmawiać. Od rodziny słyszę tylko, że jestem hipochondryczką i mam przestać wymyślać także nikomu o tym nie mówiłam bo i tak mnie nie zrozumieją, nawet nie chcą słyszeć, że znów jestem chora, że emeryci są w lepszej formie niż ja. A sęk w tym, że to jest silniejsze ode mnie i nie panuje nad tym strachem przed jakąś straszną chorobą i śmiercią. Staram się czymś zająć, chodzę na siłownię lub ćwiczę w domu żeby rozładować napięcie i to pomaga, czasem kilka dni czuję się dobrze ale czasem jak mnie coś napadnie to przez kilka dni potrafię zamknąć się w domu, nie odbierać od nikogo telefonu a codzienne obowiązki stają się męczarnią. Myślę, że gdyby to trwało na okrągło to długo bym tego nie wytrzymała ale skoro później funkcjonuje w miarę normalnie to powoduje, że nic z tym nie robię i zawsze odkladam wizytę na później...
Pozdrawiam i życzę miłego dzionka:)