Witam. Błądząc po różnych stronach i forach natknęłam się na to. Wątpię, że gdziekolwiek indziej, będę mogła otrzymać jakąś pomoc, radę. Cóż, zacznę od objaw, jakie mnie nękają. Zaczęło się od ciągłego uczucia zmęczenia. Przez dość długi okres, moja lekarka rodzinna, tłumaczyła taki stan okresem dojrzewania. Zaczęły do tego dochodzić takie problemy, jak brak koncentracji, łatwe męczenie się. Ciężko mi było, stwierdzić, co mi dolega, ale podejrzewałam stany depresyjne. Śmierć kogoś, nawet bliskiego, stała się dla mnie zupełnie obojętna, z kolei na małe, nic nie znaczące incydenty, jak chociażby upuszczenie talerza, wywoływało u mnie histeryczny płacz. Zostałam wyśmiana przez babcię (rodziców mam za granicą, raczej nie utrzymuje z nimi bliższego kontaktu.). ,,16-latka i depresja? Nie wiesz, co znaczą dorosłe problemy!**, takie komentarze słyszałam zawsze, gdy sugerowałam, że moje samopoczucie może się wiązać z problem psychicznym. W końcu, lekarka zaleciła badania krwi i tarczycy. Wyszedł niedobór potasu i magnezu. Badali mi też przeciwciała, po miesiącu stwierdzono Hashimoto. Brałam potas i magnez w tabletkach, a wszystkie moje problemy zdrowotne zaczęły być tłumaczone Hashimoto. Tymczasem, zaczęłam mieć takie dolegliwości, jak zawroty głowy, dreszcze, zmiany temperatury ciała. Czułam, a raczej czuję, często ucisk w gardle. Są momenty, w którym czuję się, jakbym traciła świadomość, jakby wszystko było snem. Nieustające koszmary. Miałam straszne lęki, największe, przed samą sobą. Często, czułam się, jak zupełnie inna osoba, o innej wrażliwości, charakterze. Zastanawiałam się, czy to nie rozdwojenie osobowości, ale po pewnym czasie nauczyłam się sama to kontrolować. Doszła straszna agresja, którą do teraz muszę ukrywać. Są momenty, w których nie mogę przestać myśleć o tym, by zrobić komuś jakąś krzywdę. Pracowałam nad reputacją miłej, spokojnej dziewczyny, więc wciąż to sobie tłumię. Coraz gorzej było w szkole, nie potrafiłam się na niczym skupić, wiele razy wyskakiwała mi gorączka. Biegałam od lekarza, do lekarza. Pół roku temu okazało się, że mój organizm *poradził sobie* z Hashimoto. Nie jest to w najmniejszym stopniu powodem tych dolegliwości. Zażywanie wspomnianego wcześniej magnezu i potasu też nic nie dało. Praktycznie wszystkie wyniki mam w normie. Miałam robione EKG - jak najbardziej ok. Może dodam też coś, o stanie psychicznym. Nigdy nie dogadywałam się z rówieśnikami. Nie potrzebowałam ich towarzystwa. Wielki stres, jest powodowany sytuacją w jakiej się znajduję. Moje relacje z rodziną są coraz gorsze. Wiele razy, mówiono mi, że jestem bezuczuciową osobą, w dodatku, nawet teraz, zaczęłam się nad sobą użalać. Wierzę, że z moim stanem psychicznym jest lepiej, niż wcześniej, ale zauważyłam, że z moim ciałem jest coraz gorzej. Czuję się wykończona też tym, że nie mam narazie miejsca, w którym mogłabym być sobą, wszędzie muszę udawać. Nie wiem, do jakiego lekarza mam się skierować. Myślałam, o pójściu do psychologa, nawet jedną wizytę mam za sobą. Niestety, podziękowałam. Podszedł do mnie, jak do osamotnionej nastolatki, zaczął mi wpajać, że powinnam chodzić na koncerty z przyjaciółmi, bawić się. To mnie zupełnie nie interesuje. Z kolei, boję się tego, że jeśli psycholog podejdzie do mnie zbyt indywidualnie, zaczniemy rozmawiać o moich problemach, wyjdę na jakąś *nienormalną*, i mnie nafaszerują jakimiś lekarstwami ;) Problem też tkwi w tym, że gdybym chciała iść do psychologa, nie wiem, gdzie powinnam się zgłosić. Na pomoc rodziny nie mogę liczyć,tymbardziej, że tak naprawdę mnie nie znają, w końcu, przez większość czasu, udawałam kogoś innego. Kogoś, kogo chcieliby znać... W każdym razie, moja rodzina uważa to za bzdury, a *problemy fizyczne, nie mogą być powodowane psychicznymi*.
Przepraszam, za tak chaotyczną wypowiedź. Przypomnę również, że mam dopiero 16 lat, tak więc nie mam możliwości, chodzenia prywatnie do jakiegoś lekarza, bez wiedzy rodziny. Bardzo proszę o pomoc, czuję, że z moim organizmem z dnia na dzień jest coraz gorzej.