Problem zaczął się w wieku ok 11 lat. W wakacje. Było duszno, gorąco nie mogłam spać. Musiałam *ziewać* nie potrafiłam normalnie oddychać. Któregoś dnia, w nocy pojechałam nawet z mamą na nocny dyżur do jakiejś pani doktor, ale stwierdziła, że to przez upały. Takie dolegliwości pojawiały się od czasu do czasu, zazwyczaj w nocy. Nienawidziłam zasypiać, to był horror. Przez ostatnie dwa lata (teraz mam 17) nie pojawiało się. Czasem serce mi mocniej biło i miałam iść z tym do kardiologa, podejrzewałam u siebie arytmię, bo moja koleżanka miała tak samo i okazało się, że ma artymię spowodowaną dojrzewanem, burzą hormonów, brała leki i minęło. Niestety 4 dni temu, znów nie mogłam oddychać. Nie spałam prawie całą noc, co chwile wstawałam, zapalałam światło (przy zapalonym lepiej mi się *ziewało*) i nie mogłam złapać tchu, dopiero długie, uporczywe ziewanie w końcu pomagało, ale i tak czułam się niedotleniona, kręciło mi się w głowie, chciałam dzwonić po karetkę. Piłam melisę. Bałam się zasnąć, bo miałam wrażenie, że zaraz omdleję i mogę się nie obudzić :( Po 3 h snu było normalnie. Niestety mama mnie rano zdenerwowała, bardzo zdenerwowała (jakby nie wiedziała, że mam problemy :*) i znów się zaczęło. Poszłam do szkoły, ale znów to samo. Pierwszy raz w życiu zwolniłam się ze szkoły. Poszłam do lekarza. Pani doktor przepisała mi persen, magnez, zaleciła picie melisy, zleciała badania na tarczyce i powiedziała, że jak to nic nie wykaże, to będę musiała iść do specjalisty. Nie wiedziałam, czy to przez serce, czy inne sprawy, jednak teraz coraz bardziej jestem pewna, to nerwica. Wszystkie objawy się zgadzają. Ciągle żyję w stresie. Jestem bardzo wrażliwa. Często płaczę. W wieku dojrzewania się to strasznie nasiliło. Nie daje sobie rady. We wtorek idę na badania. Nie wiem co robić, jak się uspokoić. Ciągle tylko płaczę. Byłam dziś normalnie w szkole. Raz jest lepiej raz gorzej. Czasem nawet się śmieję, dziś się nawet ze śmiechu popłakałam. Wow. Huśtawka nastroju. Nie wiem od czego zacząć, za co się zabrać. W dodatku się nieszczęśliwie zakochałam. Stres się gromadzi stopniowo i chyba nastąpił wybuch, koniec z normalnym oddychaniem. Przede mną 4 dni wolnego, chciałabym się wyciszyć. Przede mną dużo nauki i chciałabym to wolne wykorzystać, ale przez te duszności nie potrafię. Przy bieganiu bardzo mocno kołłota mi serce. Nie wiem jaki to ma związek, tzn. tak było przed atakiem *ziewania*, teraz nie potrafię nic robić... Aha, na badania idę dopiero we wtorek. Dodam też, że cierpię na jedzenie kompulsywne, jakby problemów było mało. Właśnie zaczeło się dwa lata temu, kiedy problemy z oddechem ustały, jakby to mi dawało rozluźnienie. Odreagowanie stresu. A teraz jem normalnie. I co? Dziś nawet zjadłam dużo słodyczy, myśląc, że to pomoże... pomogło! Właśnie jest mi dużo lepiej. Albo to od persenu? Muszę brać 6 tabletek dziennie (3x p 2) żeby to jakkolwiek zadziałało.