Witam,
OlaG i Boonuss, trzymam za Was kciuki, trudno wytrzymać wiem bo mi tez dziś jest trochę kiepsko. Czasem mam wrażenie że to się nigdy nie skończy!!Mam też wrażenie że będę z Koleżanka Nerwicą do końca ostatnich swoich dni!
Nadzieja 37 temat, który poruszyłaś jest mi bardzo znany, ja po 10 latach odważyłam się wyjechać na urlop gdzieś za swoje miasto rodzinne!!! Oczywiście wyjeżdżałam ale było to tylko chwilowe parę godzin i powrót. W zeszłym roku zdecydowalismy się z Mężem na wyjazd aż na Kaszuby 400 km, myślałam że nie przeżyję ale jakoś się udało czasem było ciężko ale miałam z sobą adresy i telefony do pobliskiego szpitala i psychologa, tak na wrazie czego. Mąż po powrocie bardzo mi podziękował że byłam taka dzielna i silna. W tym roku też wyjechaliśmy tym razem blisko bo 250 km, ten urlop był trudniejszy bo jestem w tym roku w gorszym stanie niż w zeszłym. Na tydzień przed wyjazdem myślałam że nie dam rady, wszystko mnie bolało, nogi, ręce wiesz takie nerwobóle, w głowie wszystkie mozliwe straszne scenariusze, ale co tam raz kozie śmierć. Stwierdzilam że jak ma mnie złapać lęk to mnie złapie wszędzie, i tu w domku i tam na wyjeździe i w trasie, trudno jakoś trzeba to przeżyć. Przeżyłam, chociaż był płacz, lęki i strach - okropne uczucie, które jest wstrętne i okropne. Ale warto, polecam, stwierdziłam że warto pokonywać i walczyć!!! Walka jest lepsza, bo jak sie uda to super a jak nie to uda się nastepnym razem!!! Jak będziesz chciała prześlę Ci fajową książkę ,,Jak oswoić lęk,, warto poczytać!!! Pozdrawiam Nerwusów!!!