
olamanola
Members-
Postów
0 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez olamanola
-
Czy ktoś z was miał oprócz krwiaka w pachwinie takie dziwne uczucie ciepła? Jestem po ablacji ok 2 tyg, krwiak wciąż nie schodzi, chociaż smaruję maścią heparynową. Do tego uczucie ciepła na udzie, co dziwne nie w miejscu kłucia, ale po zewnętrznej stronie uda. Nie panikuję na razie, bo po ostatniej ablacji miałam podobne odczucia, które w końcu przeszły, ale zastanawiam się czym to może być powodowane i czy ktoś z was też to miał?
-
Witam, mam migotanie/trzepotanie napadowe od ok. 9 lat, z bardzo różną częstotliwością, czasem jest to miesiąc lub dwa spokoju, a czasem 2 razy w tygodniu trafiam na elektrokardiowersję (nic innego nie działa, kiedyś czesto pomagał Kallium Effervescens wypity od razu po napadzie, ale ostatnio coraz rzadziej działa). Miałam 3 ablacje (Instytut Kardiolo. Anin), 2007 (dr Szumowski) - właściwie bez efektu, 2008 (dr Szumowski) - arytmia dalej się pojawiała, ale tylko raz na pół roku, bez względu na wysiłek, nerwy itp., więc dla mnie to był duży sukces zabiegu. Ostatnia sierpień 2010 (dr Derejko) - nie minęły jeszcze 3 m-ce od ablacji, póki co przeżywam koszmar. W tym momencie jest już troszkę lepiej, bo skończyły się nocne częstoskurcze, napady szybkiego tętna i inne sensacje których nigdy wcześniej nie doświadczałam, a które doprowadzały mnie do istnej paniki, ale niestety arytmia się utrzymuje (od sierpnia miałam już jakieś 8 kardiowersji). Jedyny plus, że w miarę dobrze ją toleruję. Czekam na kolejną ablację, ale mam obawy, że będzie jeszcze gorzej niż po ostatniej.... Nie mam wyjścia, spróbuję raz jeszcze. Musi się udac, bo w przeciwnym razie lekarze *grożą* mi utrwaleniem arytmii, a życia z tym cholerstwem sobie nie wyobrażam... Wbastek1, będę trzymac kciuki za listopadową wizyte kontrolną! Czytelnik TJ, dzięki za informacje na temat leku na rozrzedzenie. Zapytam lekarza przy najbliższej okazji. Ja słyszałam o aparacie do oznaczania INR, coś podobnego do aparaciku do mierzenia poziomu cukru, nie trzeba iśc do przychodni i kłuc żyły, tylko w domu sprawdza sie krew z palca, ale kosztuje to to ok. 3000 zł...
- 2 387 odpowiedzi
-
- ablacja
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Warka, trzeba wybrac, co jest ważniejsze - zdrowie czy praca. Jasne, stresu w pracy czy w domu nie da się uniknąc, wiem co mówię, bo sama jestem dopiero 2 m-ce po ablacji, pozostaje tylko jakoś sobie z tym radzic, poprosic może swojego lekarza o jakieś leki uspokajające, przynajmniej na czas rekonwalescencji. Ja tak właśnie zrobiłam, nie jest jeszcze super ale jest lepiej. Co do pracy - co prawda pracy ciężkiej fizycznie nie mam, ale zdarza się że muszę coś dźwignąc i wtedy po prostu odmawiam, nieważne czy to szefowi czy klientowi. Kiedyś było mi głupio i nadwyrężałam sie nawet wtedy jak źle się czułam, ale teraz mam to w nosie! Nejbliższe miesiące po ablacji zaważą o moim zdrowiu na całe życie a przynajmniej na najbliższe kilka lat, a ono jest dla mnie dużo ważniejsze niż szef, praca i cała reszta.
- 6 odpowiedzi
-
- arytmia serca
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Wbastek1, dzięki za odpowiedź. Faktycznie potrzebowałam się trochę powyżalać, dobrze mi to zrobiło. Dziś serducho jakby trochę spokojniejsze (tfu tfu, żeby nie zapeszyć), i ręce też się nie trzęsą, nie wiem czy od wyżalenia się, czy raczej dlatego że zmniejszyłam o połowę dawkę Biosotalu. Pewnie to drugie. Dobrze jest poczytać wpisy innych którzy mają podobne problemy, chociaż to niegodziwe podnosić się na duchu nieszczęściem innych, ale działa ;). Otuchy dodają zwłaszcza wpisy tych, którym ablacja pomogła. Cieszę się, że u Ciebie się powiodło, oby jak najdłużej już było ok, a najlepiej na zawsze. Poczytałam Twoje wcześniejsze wpisy - te 90 tys. pobudzeń przerażające! A co z tymi stanami lękowymi, jakoś zwalczyłeś? Stwierdzono jakiś ich wpływ na serce? Ja dziś dzwonię umówić się do specjalisty od głowy, ciekawa jestem diagnozy, bo tego że coś jest nie tak to jestem pewna ;). Mam nadzieję, że i u mnie będą niebawem wymierne efekty ablacji, a jeśli nie to nie zawaham się pójść na powtórkę.
-
Wbastek1, jeśli Ty jesteś recydywistą, to ja już chyba jestem podwójnym recydywistą ablacyjnym ;). Od 9 lat mam migotanie przedsionków (od jakiegoś czasu również trzepotanie), z różna częstotliwością. 4 ablacje (wg lekarzy, moim zdaniem 3 bo jeden raz tylko się wbili ale nic nie wysmażyli; potrzebne było dodatkowe badanie żeby przebić się przez starą łatę pooperacyjną między przedsionkami). Pierwsza ablacja 2007 (dr Szumowski, Anin) - niewiele pomogła, chyba dlatego że wyablowali tylko prawy przedsionek (nie mogli się przebić do lewego właśnie z powodu łaty), druga 2008 (dr Szumowski) - już w obu przedsionkach, trzepotanie było nadal, ale z częstotliwością tylko 1 na jakieś pół roku, co dla mnie było dużym sukcesem. Niestety z czasem znowu zaczęło się częściej i sierpień 2010 3cia ablacja (tym razem dr Derejko). Trwała najdłużej bo aż 6h, mnóstwo przypaleń, także izolacja żył płucnych (nadal nie wiem co to oznacza...), po 6h miałam już dosyć, lekarz zresztą chyba też, ale nie wypalił wszystkiego co się dało więc zostałam zaproszona na 2 część jak już dojdę do siebie po pierwszej. Chyba że po pierwszej części będzie wyraźna poprawa, to może powtórka nie będzie konieczna. Dr Derejko dał mi dużą nadzieję, miałam poczucie że na prawdę przyłożył się do zabiegu i chce mi pomóc. Ale póki co serce wariuje, od ablacji byłam jakieś 6-7 razy na umiarowieniu (zawsze kardiowersja), pojawiały się częstoskurcze, zwłaszcza w nocy, na szczęście minęły, ale nadal mam wrażenie że moje serce żyje sobie swoim zwariowanym rytmem, wychodzę z umiarowienia a na drugi dzień jest to samo... Wiem, że po ablacji potrzeba czasu, min. 3 m-ce, żeby serce doszło do siebie, powiedziano mi że napady mogą być nawet częstsze i bardzie chaotyczne. Zresztą kardiolodzy z mojego szpitala zapewniają że byłam w rękach najlepszego specjalisty od ablacji, że wszystko było zrobione tak jak trzeba itd. Staram się trzymać tego że to tylko przejściowe, że serce było bardzo poparzone i musi się wygoić, ale czasem bardzo ciężko zachować optymistyczne myślenie... Najgorzej jest w nocy, kiedy jest cicho i słyszę każde nieprawidłowe uderzenie serca, czym jeszcze bardziej się nakręcam i jest jeszcze gorzej. Najdziwniejsze jest to, że jak zapalę światło i otworzę książkę to wszystko przechodzi... Do tego mój lekarz prowadzący zmienił mi betabloker z Ebivolu na Biosotal i od tego momentu zaczęły mi się szumy w uszach. Wczoraj i dziś rano zasłabłam, ale z sercem nic się nie działo tylko zupełne opadnięcie z sił i lodowate, pocące się i mrowiące dłonie, zresztą dziwne uczucie w dłoniach utrzymuje się nawet teraz... Nie są to raczej problemy z krążeniem, bo paznokcie ani usta mi nie sinieją przy tym. Podobno może to być spadek ciśnienia (jestem z reguły niskociśnieniowcem), ale nie trzyma się to kupy bo właśnie dlatego dostałam Biosotal że nie obniża on tak bardzo ciśnienia jak Ebivol. Wczoraj po kolejnej wizycie w szpitalu i kolejnej kardiowersji postanowiłam pójść do psychiatry, myślę że to może być nerwica, bo popadam w coraz większą paranoję. Komórka z szafki nocnej przywędrowała na łóżko żeby była w zasięgu ręki (mieszkam sama), drzwi do mieszkania zamykam tylko na jeden zamek, bo drugiego nie da się otworzyć z zewnątrz (na wypadek jakbym wezwała kogoś z rodziny na pomoc, kto ma zapasowe klucze) itp. Kiedyś, jeszcze na początku mojej choroby, kardiolog zasugerował mi nerwicę, wtedy go wyśmiałam, ale po cichu przyznałam mu rację, a teraz jestem pewna że to właśnie psychika jest w znacznym stopniu przyczyną problemów z sercem. Z jednej strony jest przyczyną problemów z sercem, a z drugiej wynikiem wynikiem ich, bo popadam w coraz większą panikę. Z góry przepraszam za moje długie wynurzenia, ale myślę że na tym forum są ludzie którzy potrafią je zrozumieć :). A może ktoś ma podobne dolegliwości związane z migotaniem/trzepotaniem przedsionków?