Witam.
Już od jakiegoś czasu śledzę to forum i powiem wal że jestem lekko zszokowany ilością osób które cierpią na różnego rodzaju zaburzenia nerwicowe.
Jak można opiszę moją przygodę z tą nieszczęśliwą chorobą.
Zaczęło się 2 tygodnie po maturze w 97 roku, kiedy to wywieziono mnie na pogotowie (ręce zdrętwiały do łokci, nogi do kolan ucisk w klacie i to ogólne uczucie niepokoju że dostanę zawału) ale wtedy to chyba było powiedzenie *dzień dobry to ja twoja nerwica* i od tamtego czasu się w sumie zaczęło. Oczywiście badania ekg podczas tamtego ataku nic nie pokazały. W sumie od tamtego czasu już niejednokrotnie wylądowałem na pogotowiu z takimi objawami (ból w okolicy mostka, uczucie dławienia, ciężkość z oddychaniem, jakieś pieczenie, suchość w ustach, drętwienie kończyn, i takie dziwne zachowanie z uciskaniem się w żołądek, sprawdzanie sobie tętna, walące serce i paniczny strach że zaraz dostanę zawału i umrę) i niejednokrotnie podczas takiego ataku miałem robione ekg ale oczywiście nic nie wykazywało. Do tego po pewnym czasie doszedł właśnie ten straszny lęk przed wyjściem z domu, że jak wyjdę i coś mi się stanie to na pewno umrę bo nikt mi nie pomoże (chociaż wszyscy wiemy jak mamy *tolerancyjne i pełne pomocy społeczeństwo*) i ten lęk w sumie to dopiero koszmar. Całkowicie zatruwa mi życie. Przez niego nie prawidłowo myśleć i funkcjonować. Zgłosiłem się w końcu do psychologa, ten skierował mnie do psychiatry, ale psychiatra powiedział że muszę najpierw wykluczyć chorobę serca. Oczywiście wziąłem się do roboty. Holter był kiedyś robiony i był ok ale pod koniec września mam już załatwiony ciśnieniowy i ekg jeszcze raz, badania ekg nic nie pokazują, echo serca sylwetka prawidłowa zastawki pracują prawidłowo, tarczyca ok, trochę podniesiony cholesterol i cukier ale co się dziwić jak swoje ważę, lekko powiększona wątroba i podniesione aspat, alat. Najgorsze dla mnie jest to że nawet jeżeli podczas takiego ataku ekg nic nie pokazuje (13 lat stan przedzawałowy? :D) a ja później czuję się niby dobrze to jak tylko zaczyna mnie coś gnieść w okolicy mostka natychmiast dochodzi mi do tego to dziwne uczucie lęku a po chwili to już jest komplet. Czy to może być aż tak silna nerwica z napadami agorafobii? Bo chyba pikawa to nie jest. Szczerze mówiąc to nie jestem jakimś zwolennikiem ogromnych tłumów, ale ten strach przed wychodzeniem z domu już mnie naprawdę dobija. Jeżeli możecie wyraźcie swoją opinię co o tym sądzicie. Przepraszam że na *dzień dobry* tak się rozpisałem, pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie i życzę DUŻO DUŻO ZDROWIA. TRZYMAJMY SIĘ.