Witam
Postaram się opisać mój problem krótko i zwięźle. Mam 28 lat, po urodzeniu stwierdzono u mnie wadę serca (przełożenie pni tętniczych). Wada zoperowana w pierwszym roku życia. Później żadnych komplikacji. Unikanie jedynie większego wysiłku. Zdarzenie od którego moim zdaniem zaczęły się ostatnio moje problemy miało miejsce 4-5 tygodni temu (w sobotę). Dłoń była nieco wilgotna, kabel (przedłużacz) w jednym miejscu lekko przepalony i traf chciał, że właśnie tam złapałem chcąc go przesunąć. Trwało to jakieś 5-7 sekund aż został odcięty dopływ prądu do kabla. Z nerwów bardzo się wtedy roztrząsłem, ale nie było potrzeby wzywać pogotowia (chociaż podobno zawsze trzeba w takim wypadku). Dwa dni później natomiast od poniedziałku zacząłem się gorzej czuć, bardzo szybkie męczenie się, wolne-szybkie-wolne-szybkie bycie serca i ogólnie złe samopoczucie. W środę byłem u rodzinnego, opowiedziałem o całym zajściu, zrobił EKG - w porównaniu z poprzednimi nie było żadnych zmian. Przepisał Magnefar oraz Kalipoz. Po tygodniu zażywania objawy zniknęły, natomiast pojawiły się inne, które trzymają się aż do teraz, czyli już jakiś miesiąc. Mianowicie chodzi o bóle które ograniczone są od mostka w lewą stronę czasem aż pod lewą ręką w okolicy żeber. Mają one miejsce codziennie, nie przez cały czas, w różnych orach dnia, nie są spowodowane wysiłkiem fizycznym ponieważ np. niedawno znowu jeżdżę na rowerze coraz więcej i przy większym wysiłku nie odczuwam nigdy nic. W okolicy mostka bóle są rzadkie, częściej boli jeszcze bardziej w lewą stronę, nad sutkiem, bliżej ręki. Zastanawiam się właśnie czy bóle te mogą mieć związek w ogóle z sercem w związku właśnie z tym porażeniem prądem czy też może to być coś innego. Nigdy nie miałem takich bólów. Proszę o opinię.