Mak - jakos leci choc tym razem byla masakra . Na poczatku profesor stwierdzil ze przy pierwszej ablacji mialem szanse 60 do 90% przy drugiej 30 do 40 a przy trzeciej to moge liczyc na szczescie .Fakt ze tym razem przebiegalo to calkiem innie niz poprzednie zabiegi . Najpierw tomograf gdzie zrobiono 3D obraz mojej pompy potem z CD z tomografa na zabieg . Trwalo znowu prawie 7 godzin ale na spiaco . Nowym tez byla o wiele wieksza ilosc przyklejonych elekrod i uzycie trzech wejsc do aorty jednoczesnie ( po jednej w pachwinie lewej i prawej i dodatkowa ponizej obojczyka . Po ablacji 24 godziny OIO gdzie pompka szalala . Rytm przychodzil , odchodzil cisnienie 180 na 120 puls 110 . Ale jakos sie unormowalo . Zabieg byl w srode ze szpitala wyjde jutro . Rytm na razie trzyma .Jezeli cos moge czytelnikom poradzic to jedno , jezeli ktos chce abladowac to jak najszybciej . Moje problemy ablacyjne spowodowane sa tym ze , jak to powiedzieli specjalisci , przespalem swoj czas . Nie ze swojej winy a raczej za sprawa mego lekarza ktory chcial mnie utrwalic bylo juz bardzo pozno . Trzy lata mialem stale migotanie . Dlatego polecam , jak ablacja to natychmiast albo sie utrwalamy .U mnie to byla ostatnia . Serce jest tak pocharatane ze nastepna oznacza tylko jedno - rozrusznik.No ale na razie ciesze sie rytmicznie stukajacym serduszkiem czego Wam wszystkim na tym forum zycze ! Pozdrowienia!