Skocz do zawartości
kardiolo.pl

angelino

Members
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Osiągnięcia angelino

0

Reputacja

  1. angelino

    Nerwica - czy na pewno?

    Witam. Nie odzywałam się wcześniej, bo niestety nie miałam dostępu do kompa. Gosienka- rzeczywiście miałam stresy, wiadomo sesja itp, ale złego raczej nic takiego się nie działo i nie dzieje. Przyznaję, że zdarza mi się być nerwową, zamiast porozmawiać spokojnie, wszystko wyjaśnić, po prostu krzyczę. Na ogól jestem spokojną dziewczyną, zdarza mi się to tylko przy jakiś *nieporozumieniach* czy *kłótniach*. Wiadomo. ze nie zawsze życie wygląda tak jakbyśmy tego chcieli, czasem się czymś przejmuję, czasem to olewam i idę dalej. Jeśli chodzi o badania, to chodzę do neurologa, laryngologa, podstawowe badania mam porobione (wszystkie wyniki są bardzo dobre), no i teraz czekam na rezonans głowy. I to też dzięki uprzejmości pewnej osoby mam go w lipcu, bo gdy dzwoniłam po szpitalach, okazało się, że ZAPISY są dopiero od połowy grudnia na nowy rok. A do tego czasu różnie by mogło być. Chciałam też iść do okulisty sprawdzić mój szwankujący wzrok i zająć się w końcu kręgosłupem. Widziałam, że ludzie piszą, że zawroty głowy mogą być skutkiem jakiś nieprawidłowości w kręgosłupie (odcinku szyjnym?). Ja mam problem z odcinkiem piersiowym, w jednym z kręgów przy dotyku czuję ból. Kiedyś jak robiłam badania wyszło mi, że mam jakieś skrzywienie, chodziłam na zabiegi. Ale nie wydaje mi się, żeby to było powodem zawrotów, odcinek szyjny może mieć coś z tym wspólnego, ale piersiowy?! Obecnie dalej mam zawroty głowy, utrzymują się dniami... Jest tak, że jeden/dwa dni mam spokoju i znowu mnie łapie, do tego mam wrażenie, że zaraz zemdleję, czasem chwilowy lekki ból głowy, zatykają mi się uszy, piszczy mi w nich, popołudniami czuję jakby oczy mi się zamykały, czuję się taka zmęczona, śpiąca. Wieczorami widzę jak za mgłą. Również czasami mam problem z koncentracją i czuję się jakbym była w innym świecie, poza rzeczywistością. Jedyny lek jaki biorę to betaserc od zawrotów głowy. Mam hydroxyzinum, ale nie zażywam, bo lekarz w szpitalu zalecił zażywanie go, gdy odczuwam silny stres lub mam problemy z oddychaniem. A ja się boję uzależnić od tego leku:( Nie wiem czy powinnam się skontaktować z psychologiem czy poczekać i pójść po wynikach z rezonansu (jeżeli wyjdzie dobry). Jak na razie staram się nie myśleć o tym, że źle się czuję i przechytrzyć to coś, co siedzi we mnie. Nie zawsze jest to możliwe, czasem jest to silniejsze ode mnie... i wtedy ten beznadziejny lęk, że zaraz umrę, że nie zdążę się z nikim pożegnać, że już więcej nie zobaczę rodziny, narzeczonego, że...:(
  2. angelino

    Nerwica - czy na pewno?

    Hej wszystkim. Mam na imię Beata i mam 21 lat.. Piszę, bo chyba to choróbsko i mnie dopadło... Jakieś 7 miesięcy temu, pewnego wieczoru oglądając film zaczęło mi się robić duszno, nie mogłam oddychać. Mama otworzyła na oścież balkon (w zimie), żebym mogła złapać powietrze. Niestety to nie pomogło, więc zadzwoniliśmy po pogotowie. Rozmawiając przez telefon, dyżurny na pogotowiu oczywiście zrobił wywiad z moją mamą, po czym połączył ją z przychodnią, gdy się połączyła oczywiście był kolejny wywiad i kazali mi podejść do telefonu (ja ledwo oddychająca) i zaczęli się mnie wypytywać jak się czuję i czy ma kto mnie przywieść, bo oni karetki nie wyślą. No więc ubrałyśmy się z mamą i pojechałyśmy do tej przychodni (przy szpitalu). Gdy tylko weszłam do gabinetu lekarskiego, oczywiście *miła* pani doktor spoglądając na mnie rzekła do mnie: *histeryczka i tyle*. Dali mi jakieś krople, bo nie mieli niczego w zastrzyku ani w tabletce i kazali odczekać 20 minut. Zrobili mi jeszcze EKG. Czekałam 40 minut... bo lekarka była bardzo zajęta rozmową i śmianiem się z dyżurnym. Po czym moja mama poszła do gabinetu *przypomnieć*, że nadal jesteśmy w przychodni. Niestety nie polepszało mi się, więc lekarka wypisała skierowanie do szpitala. Poszłam od razu, tam pobrali mi krew i dali kroplówkę i wróciłam do domu o 5 rano. Lekarz stwierdził, że pewnie miałam ostatnio ciężko i to na tle nerwowym było. Przepisał mi lek w razie gdyby coś takiego się powtórzyło. Ale kolejne dni był spokojne. Bałam się wychodzić z domu, bo myślałam, że znowu mi się to przytrafi, ale nic takiego się nie stało. Mijały miesiące i było w miarę spokojnie. Czasami robiło mi się duszno, ale zaraz przechodziło. W marcu doszedł kolejny objaw: kołatanie serca, ale tylko gdy szłam spać, do tego jeszcze bezsenność. Zdarzało mi się to co parę dni. W kwietniu znowu kolejny objaw: zawroty głowy, zatkane uszy. Poszłam do lekarza rodzinnego. Lekarka przepisała mi syrop od zawrotów głowy, zrobiłam wszystkie badania: EKG, morfologie krwi itp itd. Zawroty nie przechodziły, więc lekarz rodzinny dał mi skierowanie do neurologa. Neurolog mnie zbadał i stwierdził, że skoro nic w badaniach wcześniejszych nie wyszło i teraz to znaczy, że w głowie nic złego się nie dzieje i lepiej żeby zobaczył mnie laryngolog. Poszłam od razu tego samego dnia. Zrobili mi badanie słuchu. Lekarka wynalazła mi problem z zatokami. Przez ok 2 miesiące brałam leki na zatoki, później doszedł mi antybiotyk, bo miałam zatkane uszy i na koniec zabiegi, laser na zatoki. Niestety i to nie pomogło. Od paru dni zawroty głowy powróciły, do tego jeszcze piszczenie w uszach, jakbym miała je zatkane, mrowienie kończyn, zaburzenia w widzeniu, czasem duszności, kołatanie serca i lęk, że zaraz umrę. Poszłam dziś do neurologa. Dostałam skierowanie na MRI. Nie wiem co z tego wyjdzie. Bardzo się obawiam:( boję się, że to nie nerwica, a jakieś stwardnienie rozsiane:( Ciężko jest żyć z tym czymś... Mam naprawdę super rodzinę, kochanego narzeczonego, wspaniały dom... a to coś nie daje mi spokoju, nie daje mi normalnie żyć:(
×