Chciałam Wam opowiedzieć, jak wygląda moja codzienna walka z zaburzeniami lękowo-depresyjnymi - zwanymi potocznie, jak mniemam nerwicą serca, nerwicą lękową itp.
niedawno skończyłam 27lat a od 9 walczę z moją- wydawałoby się , wyimaginowaną chorobą- nerwicą.
przechodziłam już w przeciągu tych lat różne jej postacie, różne fazy, raz wylądowałam nawet - po ciężkim dla mnie przeżyciu- do szpitala psychiatrycznego na oddział depresyjny.
obecnie moje życie kręci się tylko wokół tego tematu, i wciąż nie umiem znaleźć rozwiązania dla tej choroby.
na porządku dziennym są u mnie fobie a to społeczna a to inna, która powoduje, że czuję się bardzo osamotniona, chociaż nie jestem sama, jestem z mężem, z którym wzięłam ślub rok temu, nadal mieszkam z rodzicami, wydawałoby się, że zawsze jest obok ktoś, kto zrozumie, ale nie dziwię się tego nie można pojąć nawet zdrowemu człowiekowi.
na porządku dziennym jest u mnie strach przed wyjściem z domu np. do pracy, w której jestem już zatrudniona ponad 1,5 roku. w pracy również miewam moje ataki paniki, i wszyscy widzą jak trzęsę się przy kasie, kiedy obsługuję klienta, albo jeszcze gorzej, gdy mamy niegrzecznego klienta, który nie przebiera w słowach. i tak uważam, mam szczęście, że pomimo mojego stanu nadal pracuję i staram się normalnie funkcjonować.
jest mi bardzo ciężko, wydawałoby się, że jestem szczęśliwa bo mam wspaniałego małżonka, pracę, wydawałoby się, że jest wszystko ok. a jednak...
chciałabym prosić o radę, jak sobie radzicie w sytuacji napadu lęku np w supermarkecie albo w autobusie, ja zawsze już myślę, że koniec ze mną i nie umiem odwrócić uwagi od mojego stanu, męczy mnie bardzo taki stan rzeczy, ale nie wiem już jak sobie pomóc. pozdrawiam