Witam, nigdy nie byłem u lekarza ale wszystkie objawy w 100% pasują do tego co ja mam od 10 lat czyli częstoskurcz napadowy nadkomorowy. Dziś ataki zdarzają się rzadko i bardzo krótko . Ostatni długi atak wystąpił z 1,5 roku temu który trwał z ponad 30 minut i był po wysiłku fizycznym ( granie w piłkę ) Przeanalizowałem wszystkie długie ataki, i doszedłem do wniosku, że długie ataki są zawsze bo mocnym wysiłku fizycznym. Od tamtego czasu staram się nie męczyć , tzn spacer czy rower, czy wejście na 4 piętro to nie problem, chodzi tu bardziej o długotrwały wysiłek. Ataki u mnie biorą się tez od takich głębokich wdechów i tego też staram się unikać co przy wysiłku fizycznym jest ciężkie do uniknięcia. Dziś ataki są sporadyczne i kilku sekundowe. Jednak często ( parę razy w tygodniu) mam takie 2,3 nieregularne mocne uderzenia serca i one mnie martwią bo zdarzają się podczas snu czy normalnego siedzenia.... Nie mam na to żadnego wpływu. Mam kilka pytań , przede wszystkim czy częstoskurcz napadowy nadkomorowy może spowodować śmierć? Bo tego boję się najbardziej, a opinie są rożne, jedni piszą , że na to się nie umiera, inni znów, że tak. Poza tą dolegliwością mam prawdopodobnie nerwicę , więc nie straszcie bo w padnę w panikę :) Chcę się za to wziąć , iść do lekarza , zrobić badania ale jak czytam większość osób chyba z tego się nie wyleczyła, a ablacja nie jest 100% skuteczna, tym bardziej brak mi chęci chodzić do lekarza. Żyje z tym już 10 lat