Hej, od jakiegoś czasu obserwuję Wasze wypowiedzi i postanowiłam po wczorajszej nocy opisać swój przypadek...a więc...od jakiegoś czasu, dokładnie nie wiem ile, może ponad rok, zdarzały mi się takie dziwne *skoki* w sercu, podczas spoczynku, bagatelizowałam to, ale po nowym roku zaczęło to się pojawiać częściej, pewnego wieczora polożyłam się spać, chciałam przekręcić się na drugi bok no i znowu dziwne uczucie *stawania serca w gardle* chwila jakby bez bicia serca, a pozniej natłok uderzeń, potrwało to chwilę no i normalny rytm...wystraszyłam się, do tego doszło ciągłe uczucie kołatania serca, nawet dziś je czuję, takie dudnienie...wezwałam którgoś razu pogotowie, oczywiście jak przyjechali, stwierdzili, że wszystko ok, ale wzięli mnie na Izbę tam miałam zrobione podstawowe badania, ekg oczywiście nic nie wykazało, bo ten natłok uderzeń serca zdarza mi się raz dziennie, może dwa, zrobili elektrolity potas na dolnej granicy, 3,6...ale nic nie powiedzieli, zasugerowali nerwicę...wszystko ok, ja z tych nerwusów, w dodatku siedzę całymi dniami sama w domu, mąż w pracy, dziecko w przedszkolu, a ja się *nudzę*...rzadko mam ze znajomymi kontakt, poszłam do kardiologa, tez zbadał, powiedział ze wszystko wygląda ok, przepisał Kalipoz i Milocardin...dostałam też jakies krople robione...ale to wcale nie przechodzi, 12 kwietnia mam echo, zobaczymy co z tego wyniknie, dzis w nocy o 3 obudziłam się z potwornym waleniem serca, wstałam, miałam wrażenie ze zemdleję, oczywiście zaraz mam myśli że umrę, że odstanę zawału, wzięłam Milocardin i potas...po godzinie zasnęłam...boję się o siebie, z jednej strony wolałabym żeby to była nerwica, ale jakoś nie jestem do tego przekonana, ciągle mam w głowie, ze coś jest nie tak z sercem, że umrę jakiegoś pięknego dnia i to mnie przeraża, mam małe dziecko, całe życie przed sobą i ten potworny lęk...już sama nie wiem, zobaczymy co echo wykaże:( Pozdrawiam wszystkich *skołatanych*.