Witam wszystkich
Znalazłam to forum przez przypadek, ale bardzo się cieszę bo po przeczytaniu waszych problemów wiem, że nie jestem sama i są ludzie którzy mnie zrozumieją. Moje lęki wiążą się z obsesją śmierci - mojej śmierci. Gdzie tylko mi coś szczyknie, coś zaboli to ja już szukam w tym choroby na którą się umiera. Ból głowy - to na pewno tętniak, ból w klatce piersiowej to na pewno zawał, wzdęcie to na pewno chora wątroba (marskość wątroby). Siedze i szukam na forach jakie dana choroba ma objawy - i przeważnie takie u siebie znajduje.
Wydaje mi się, że jest to wszystko spowodowane tym, że wielu moich bliskich odeszło bardzo szybko. Mój tata zmarł na zawał serca gdy miałam 14 lat, pięć lat później straciłam narzeczonego miał tętniaka, rok po nim odeszła moja ukochana babcia - miała zawał. Po niej zaraz była druga babcia (marskość wątroby), następnie dziadek (miał zator). Ostatnią osobą którą bardzo kochałam była mama mojego zmarłego narzeczonego - była dla mnie jak moja druga mama mimo, że jego już dawno nie było. My nadal się przyjaźniłyśmy. To właśnie tydzień po jej śmierci zaczeły się ze mną dziać te dziwne rzeczy.
To wieczne poczucie, że zaraz umrę i nic więcej nie zdążę zrobić, że na pewno mam jakąś śmiertelną chorobę. Chodziłam do psychologa, ale on powiedział, że dla mnie u niego to jest już za późno i wysłał mnie do psychiatry. Byłam parę razy dostałam różne tabletki, ale nie czułam po nich żadnej poprawy. Ogłupiona lekami chodziłam dwa lata i żadnej poprawy nie było. Zaczęłam bać się ludzi, przestałam wychodzić z domu i - zaczęłam dziczeć - a choroba zaczęła postępować. W tej chwili wydaje mi się, że jest trochę lepiej dzieki wspaniałej mamie, kochającemu mężowi i dwójce cudownych dzieci.
Wciąż jednak szukam u siebie chorób, mam wieczne wrażenie, że nie zdążę wychować dzieci i umrę a one mnie nie będą pamiętały. Sama łapię się na tym, że na nie krzyczę i wygaduję straszne rzeczy z byle błahego powodu. Swoją paranoją krzywdzę ludzi wokół. Tych którzy mnie kochają.
Powiedzcie co robić. Jak sobie z tym poradzić. Leki nie wchodzą w grę bo od urodzenia mam uszkodzoną wątrobę i ona sobie już z dużą ilością leków nie radzi.