Skocz do zawartości
kardiolo.pl

Jessi

Members
  • Postów

    0
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Osiągnięcia Jessi

0

Reputacja

  1. Hej. Ja naprawdę wszystkim nerwusom którzy zamknęli się w domu polecam wyjście z niego. Może na początku trochę na siłe, wbrew sobie. Ale to naprawdę pomaga. Znajdzcie zobie gdzieś jakieś kółko zainteresowań. Ja zapisałam się na aerobik - kompletnie nie jest to to co myślałam, ale chodzę bo wtedy nie mam czasu skupiać się na swoich problemach tylko na tym co mam robić. Przynajmniej godzina bez myślenia o tym co mnie boli i gdzie szczyka. Czasem czuję się przez to jak staruszka. A teraz wymyśliłam sobie, że pójdę na kurs samoobrony dla kobiet który zaczyna się po świętach. To kolejne dwie godziny w tygodniu kiedy nie będę się zastanawiała co mi może dolegać. A moje kiszki - a czort z nimi!!! No przynajmniej mam taką nadzieję. Głowa do góry ludzie!!! Wiosna idzie i energie musimy znaleźć.
  2. No to skoro mamy takie same objawy i u nas obojga wyniki wyszły ok to tym bardziej jestem skłonna powiedzieć że to nerwica. Nie wspomniałam że byłam parę dni temu u kosmetyczki - (jakieś tam pojęcie o ludzkim ciele mają) - a że to moja ciocia to powiedziałam jej o moich problemach ze wzdęciami itp. Mówiła że ten okres styczeń luty, marzec to najgorsze miesiące dla organizmu i żeby zmienić dietę to wszystko powinno wrócić do normy. Jeśli jeść mięso to tylko gotowane, ewentualnie pierś z kurczaka ale bez panierki tylko ściąć biało na patelni. Odstawić biały ser a jajka tylko gotowane na miękko broń boże na twardo. raczej nie jeść owoców takich jak jabłka, i odpuścić sobie surowe ogórki. Nagadała tego dużo ale nie wszystko pamiętam. Powiem jednak, że coś w tym jest. Bo cały dzień było dobrze a przed chwilą zjadłam biały ser i już czuję rewolucję w jelitach.
  3. To co opisujesz kamilos to wypisz wymaluj moje ostatnie odczucia. Przy tych wzdęciach i strasznych ilościach gazów miałam jeszcze takie potworne kłucie na wysokości pasa, aż mnie powykręcało całą. Byłam z tym u lekarza. Po tym jak to opisałam powiedział, że to może być skręt kiszek. Zrobił mi USG badania moczu, kału, morfologię. I nic. Teoretycznie jestem zdrowa. To skoro ty też masz takie odczucia to może to i od nerwicy. Jak myślisz?
  4. Witam Ja byłam i u psychologa i u psychiatry. Pierwszy powiedział, że na wizyte u niego to jest już za późno a drugi proponował tylko leki i właściwie nie interesowało go jak się czuję. Lekarz rodzinny podchodzi do mnie jak do wariatki i chyba najchętniej zamknął by mnie w gumowym pokoju bez klamek. Myślę, że do lekarza trzeba iść ale trzeba też zastanowić się nad tym czy te wizyty pomagają i czy to dobra dla nas droga. Ja próbuję sama sobie radzić. Najgorsze było zmuszenie się do wyjścia do ludzi. Ja się ich po prostu bałam. Bałam się odejść od domu bo mi się coś stanie, bo zemdleję i co wtedy. Bałam się też być z małymi dziećmi w domu sama bo jak zemdleję to jak one sobie poradzą, czy ktoś mnie znajdzie. Teraz po długiej walce ze sobą wiem, że lepiej czuję się między ludzmi. Poszłam do pracy. Poświęciłam jej się, a w domu wciąż szukam sobie zajęć aby nie siedzieć i nie myśleć o sobie. Dodatkowo angażuję się w sprawy społeczne, aby mieć mniej czasu dla siebie. i teraz wiem, że to mi pomaga. Nie mam czasu na myślenie o sobie i o tym co mi się może stać. Czy ktoś z was próbował takiej metody samowyleczenia? U mnie to na razie działa.
  5. Witam poetka30 - mam 32 lata, a z chorobą walczę od 6 lat. Jeśli chodzi o te choroby to przeważnie kończy się na tym, że robię wyniki, badania i wychodzi że nic mi nie jest. Tak jak pisałaś. i po jakimś czasie znowu wynajduję u siebie coś nowego. Na szczęście mam takie chwile kiedy do mnie dociera, że to moje urojenie i na chwilę przestaję się zajmować sobą. Ale to jest straszne. Ciągle powraca. Lekarzy się chyba boję, bo chyba nie trafiłam wcześniej na takich co by wyleczyć chcieli. Czasem mam wrażenie, że nas się uważa za histeryków i nie koniecznie normalnych ludzi. a najlepiej jest takich jak my spławić.
  6. Nie wspomniałam jeszcze, że mam takie ataki lęku, gdy drętwieją mi ręce , kręci mi się w głowie, mam przyspieszone bicie serca a oczy to mi się czasami wydaje, że latają mi jak w jakimś obłędzie i nie mogę nad nimi zapanować.
  7. Witam wszystkich Znalazłam to forum przez przypadek, ale bardzo się cieszę bo po przeczytaniu waszych problemów wiem, że nie jestem sama i są ludzie którzy mnie zrozumieją. Moje lęki wiążą się z obsesją śmierci - mojej śmierci. Gdzie tylko mi coś szczyknie, coś zaboli to ja już szukam w tym choroby na którą się umiera. Ból głowy - to na pewno tętniak, ból w klatce piersiowej to na pewno zawał, wzdęcie to na pewno chora wątroba (marskość wątroby). Siedze i szukam na forach jakie dana choroba ma objawy - i przeważnie takie u siebie znajduje. Wydaje mi się, że jest to wszystko spowodowane tym, że wielu moich bliskich odeszło bardzo szybko. Mój tata zmarł na zawał serca gdy miałam 14 lat, pięć lat później straciłam narzeczonego miał tętniaka, rok po nim odeszła moja ukochana babcia - miała zawał. Po niej zaraz była druga babcia (marskość wątroby), następnie dziadek (miał zator). Ostatnią osobą którą bardzo kochałam była mama mojego zmarłego narzeczonego - była dla mnie jak moja druga mama mimo, że jego już dawno nie było. My nadal się przyjaźniłyśmy. To właśnie tydzień po jej śmierci zaczeły się ze mną dziać te dziwne rzeczy. To wieczne poczucie, że zaraz umrę i nic więcej nie zdążę zrobić, że na pewno mam jakąś śmiertelną chorobę. Chodziłam do psychologa, ale on powiedział, że dla mnie u niego to jest już za późno i wysłał mnie do psychiatry. Byłam parę razy dostałam różne tabletki, ale nie czułam po nich żadnej poprawy. Ogłupiona lekami chodziłam dwa lata i żadnej poprawy nie było. Zaczęłam bać się ludzi, przestałam wychodzić z domu i - zaczęłam dziczeć - a choroba zaczęła postępować. W tej chwili wydaje mi się, że jest trochę lepiej dzieki wspaniałej mamie, kochającemu mężowi i dwójce cudownych dzieci. Wciąż jednak szukam u siebie chorób, mam wieczne wrażenie, że nie zdążę wychować dzieci i umrę a one mnie nie będą pamiętały. Sama łapię się na tym, że na nie krzyczę i wygaduję straszne rzeczy z byle błahego powodu. Swoją paranoją krzywdzę ludzi wokół. Tych którzy mnie kochają. Powiedzcie co robić. Jak sobie z tym poradzić. Leki nie wchodzą w grę bo od urodzenia mam uszkodzoną wątrobę i ona sobie już z dużą ilością leków nie radzi.
×